środa, 15 lutego 2012

Unikat: okładka próbna "Dwóch poematów miłosnych"

Sprowokowany przez "norwidystyczny" unikat prof. Krzysztofa Jeżewskiego przesyłam informacje o kolejnym takim unikacie. Tekst ten był już publikowany; zob. "Akapit. Rocznik Towarzystwa Bibliofilów Polskich w Warszawie". Tom 3/2008, s. 48-52. 
(TK)
Tomasz Korpysz
Sobótkowe ślady bibliofilskiej przyjaźni
Przyczynek do historii norwidianów JWG


Postaci Juliusza Wiktora Gomulickiego i Józefa Mariana Chudka w środowisku bibliofilów przedstawiać nie trzeba. Obaj są dobrze znani jako autorzy różnych prac (od niekiedy drobnych komentarzy, recenzji oraz zestawień bibliograficznych począwszy, poprzez szkice na temat literatury, varsaviana czy wspomnienia i sylwetki, aż po przekłady i utwory literackie), ale przede wszystkim jako wybitni znawcy, miłośnicy i zbieracze książek – bibliofile i bibliolodzy[1]. Ich ogromne, wielotysięczne i znakomite, pełne cymeliów zbiory budziły uzasadnioną zazdrość wszystkich książkolubów. Z kolei wiedza nabyta przez lata intensywnych lektur oraz różnego typu kwerend i wytrwałego szperactwa, do którego obaj mieli szczególne predyspozycje i zamiłowanie, sprawiała, że często zwracano się do nich z pytaniami czy prośbami o pomoc w ustaleniu istotnych szczegółów czy też rozstrzygnięciu różnorakich sporów literackich, historycznych, biograficznych itp.
Juliusza Wiktora Gomulickiego i Józefa Chudka bardzo wiele łączyło, ale wiele też dzieliło – ten pierwszy chętnie zapraszał do siebie, pokazywał i udostępniał swoje zbiory, ten drugi raczej tylko o nich opowiadał, ewentualnie prezentował wybrane pozycje na spotkaniach i wystawach bibliofilskich, ale zazdrośnie strzegł swojego księgozbioru i nie pokazywał go nikomu. Gomulicki zbierał przede wszystkim książki (i to starannie selekcjonowane), a w mniejszym zakresie prasę czy druki ulotne, Chudek gromadził niemal wszystko, co mu wpadło w ręce, szczególne upodobanie znajdując w różnego typu curiosach – nie bez przyczyny autor tomu Zygzakiem nazwał go „bibliofilem i zbieraczem-kuriozalistą”[2]. Tę różnicę w podejściu do zbieractwa dobrze ilustrują słowa Andrzeja Biernackiego, który o Józefie Chudku pisał:

był nie tylko bibliofilem, lecz słynnym też bibliomanem. Gotowym wyciągnąć rękę po płód grafomański, byle książka miała znamiona rzadkości: mały nakład, niską cyfrę egzemplarza numerowanego, najlepiej też ażeby nie była rozcięta. To był dopiero rarytas. Widziałem kiedyś jak – czerwony ze wstydu – przyjmował taki dar publicznie, w chwilę po tym, jak jego najwierniejszy przyjaciel, pan Juliusz Wiktor Gomulicki, pouczał, że aby takie książki zbierać, trzeba być maniakiem, dziwolągiem, krótko mówiąc – durniem patentowanym[3].

Obu wytrawnych bibliofilów łączyła wieloletnia znajomość i przyjaźń (Gomulicki wielokrotnie nazywał Chudka „przyjacielem-bibliofilem”[4]). Do środowiskowej legendy przeszły ich sobotnie spotkania, które od roku 1977 przez wiele lat odbywały się w mieszkaniu Juliusza Wiktora Gomulickiego. Na spotkania te bibliofil z Pragi przywoził „starannie opracowane (w punktach) „menu” (...) przyjacielskiej biesiady”[5], a także różnorodne ciekawostki ze swojej kolekcji, okolicznościowe wierszyki[6] itp. Podczas „sobótek” obaj chwalili się nowymi nabytkami i dzielili się odkryciami i wyszperanymi gdzieś wiadomościami. Niespieszne erudycyjne rozmowy były okazją m.in. do żartobliwego wzajemnego sprawdzania wiedzy na temat książek i nie tylko książek (i gość, i gospodarz przygotowywali dla siebie nawzajem rozmaite zadania i zagadki), a także do wyjaśniania różnego rodzaju bibliologicznych wątpliwości i niejasności. Niektóre z takich ustaleń były zapisywane – niekiedy na marginesach książek, których dotyczyły. Czasem na rynku antykwarycznym można znaleźć tomy z takimi dopiskami, które – co charakterystyczne dla obu bibliofilów – zawsze są dokładnie datowane i opatrzone słowem „sobótka” (lub „sobotki”) oraz liczbą oznaczającą numer spotkania.
W ostatnim czasie udało mi się zdobyć dwa ślady sobótkowych spotkań Juliusza Wiktora Gomulickiego i Józefa Chudka. Pierwszym jest mający ciekawą historię tom „F” znanej Miriamowej edycji dzieł Cypriana Norwida[7]. Tom, którego Zenon Przesmycki już nie zdołał dokończyć – opracował wprawdzie teksty, ale przypisami wydawcy zostało opatrzonych ledwie kilka pierwszych tekstów. Szczęśliwie arkusze przygotowanej części tomu przetrwały wojnę w składach drukarni W.L. Anczyca i Spółki w Krakowie i prawdopodobnie w roku 1946 mogły zostać wydane – z krótkim wstępem Wacława Borowego, spisem 29 ilustracji zamieszczonych w tomie już przez powojennych wydawców[8] oraz (w części nakładu) dodrukowanym brakującym 26 arkuszem, zawierającym m.in. zakończenie rozprawki Milczenie[9].

Na wewnętrznej stronie tylnej okładki zdobytego przeze mnie – pochodzącego z księgozbioru Chudka, do którego trafił prawdopodobnie z rąk Gomulickiego – egzemplarza widnieje następujący dopisek:

Tu urwał się tekst przypisów dostarczonych przez Miriama drukarni Anczyca. Tom był drukowany nie w roku 1911 (bo to po prostu „frontispis” Półtawskiego), ale w roku 1914. Ocalało 750 egz., rozprowadzonych przez Mortkowiczową w roku 1946/1947 (z przedmową i spisem ilustracji, w którym niestety błędy!). JWG

Błędy, o których wspomina Gomulicki, zostały przez niego skrupulatnie poprawione czarnym długopisem. I tak na s. XV w opisie 12 ilustracji Ksaweremu Dębowskiemu Juliusz Wiktor Gomulicki przywrócił właściwe nazwisko „Dybowski”, a tajemnicze „Dębniki” przemianował na związane z Norwidem „Dębinki”, na s. XVI zaś poprawił inicjał pierwszego imienia Tomasza Augusta Olizarowskiego, który w opisie ilustracji 21 widnieje jako „F.A. Olizarowski”.
Na s. XVI książki widnieje jeszcze następujący dopisek:

To jest już poprawiona wersja pierwotnego (drukowanego) Spisu ilustracji, w którym znajdował<a> się jeszcze jeden portrecik Lelewela (podany jako autoportret Norwida) oraz portrecik Adama Potockiego (również źle zidentyfikowany)
Sobótka 560                  10 XI 1990
JWG

Oba dopiski i poprawki są jakże charakterystycznym dla Juliusza Wiktora Gomulickiego przykładem jego dociekliwości i erudycji, ale przede wszystkim dbałości o poprawność edytorską oraz skrupulatności w wyszukiwaniu wszelkich niedociągnięć i błędów w tym zakresie[10].
Drugi z sobótkowych śladów jest znacznie ciekawszy. W 1966 roku w Państwowym Instytucie Wydawniczym ukazała się edycja dwóch poematów miłosnych Norwida[11]. Tom, wydany w nakładzie 5278 egzemplarzy, został bardzo starannie opracowany przez Juliusza Wiktora Gomulickiego oraz (graficznie) przez Janusza Lewandowskiego i Wacława Wyszyńskiego. Oprawiona w jasnobeżowe płótno, z podpisem Norwida na okładce, wydana na eleganckim papierze i wydrukowana czcionką Garamond książka zawiera poematy Szczesna i Assunta, wprowadzający szkic Rzeczywistość i marzenia (glosy do dwóch poematów Norwida), notę edytorską, fotografię Norwida, jego ineditum rysunkowe „Stali na wzgórku oboje…”, pięć inicjałów rysowanych przez poetę do katalogu Wystawy Powszechnej, która odbyła się w latach 1853-1854 w Nowym Jorku, oraz podobiznę Zofii Węgierskiej.

To interesujące, wysmakowane norwidianum jest dobrze znane wszystkim miłośnikom Norwida, a także bibliofilom. Mało kto zapewne wie natomiast, że obecna postać okładki tej edycji nie jest bynajmniej jej pierwszą wersją. Niedawno wszedłem w posiadanie prawdopodobnie jedynego istniejącego egzemplarza okładki próbnej. Jest ona ciemnobrązowa, znacznie ciemniejsza od ostatecznej wersji, a zamiast podpisu Norwida widnieje na niej jego wcześniej niedrukowany rysunek, który ostatecznie znalazł się przed kartą tytułową, na nienumerowanej drugiej stronie edycji. Przyczyną zmiany było prawdopodobnie to, że pierwotny (znacznie mniej elegancki) kolor znacząco utrudniał dostrzeżenie wszystkich szczegółów rysunku i praktycznie uniemożliwiał odczytanie widniejącego pod nim podpisu: „Stali na wzgórku oboje…” Sen – z Byrona na Mazowieckie przez (Norwid-a). Tymczasem, było to, jak już wspomniałem, ineditum, Gomulickiemu niewątpliwie bardzo zatem zależało, aby jakość reprodukcji była możliwie najlepsza. Przypuszczenia te potwierdza komentarz, który znajduje się na wewnętrznej stronie okładki:

ta okładka jest jedynym egzemplarzem próbnym, ten kolor zarzucono na korzyść jaśniejszego, rezygnując z reprodukcji rysunku CN <na> i zastępując go łatwiejszym do odbicia autografem podpisu
JWG
Sobotki 654 (456) = 12 XII 1992

Oba „norwidowskie” sobótkowe ślady bibliofilskiej przyjaźni Juliusza Wiktora Gomulickiego i Józefa Chudka są charakterystycznym dowodem ich dociekliwości oraz zamiłowania do szperactwa, a także chęci dzielenia się zdobytymi informacjami bibliologicznymi. Okładka do Dwóch poematów jest ponadto interesującym, wartym odnotowania przyczynkiem do historii edycji norwidianów przygotowywanych przez Gomulickiego.
Tomasz Korpysz



[1] W okolicznościowym szkicu o Józefie Chudku Juliusz Wiktor Gomulicki napisał, że był on „jednym z naszych najwybitniejszych miłośników i znawców książki” (J.W. Gomulicki, Poszukiwacz „dnia wczorajszego”. O Józefie Chudku w osiemdziesiątą rocznicę urodzin // W: Tenże, Aleje czarów. Spacery, sylwety, zagadki i zwierzenia literackie, Warszawa 2000, s. 112; pierwodruk: „Argumenty” 1988, nr 44; przedruk: Pamięci Józefa Chudka, oprac. R. Nowoszewski, Warszawa 1996). Słowa te niewątpliwie można odnieść również do ich autora.
[2] Zob. J.W. Gomulicki, Sylwety i portrety // W: Aleje czarów. Spacery, jw., s. 58.
[3] A. Biernacki, Józef Marian Chudek 1908-1996 // W: Abeandry, Warszawa 2007, s. 195.
[4] Zob. np. J.W. Gomulicki, Mój przyjaciel von Murr // W: Zygzakiem. Szkice, wspomnienia, przekłady, Warszawa 1981, s. 620, 623. W innym szkicu, poświęconym przede wszystkim Tuwimowi, mając na myśli Chudka, wspomina, że mieli z autorem Kwiatów polskich „wspólnego przyjaciela-kuriozalistę” (J.W. Gomulicki, Mozaika Tuwimowska, jw., s. 343; pierwodruk: „Problemy” 1963, nr 12).
[5] J.W. Gomulicki, Poszukiwacz „dnia wczorajszego”, jw., s. 116.
[6] Jeden z takich wierszy poświęcony był bibliofilowi von Murrowi, czyli Maurycemu – ulubionemu kotu JWG. Utwór ten można znaleźć w: J.W. Gomulicki, Mój przyjaciel von Murr, jw., s. 624.
[7] C. Norwida Pisma Zebrane, wydał Z. Przesmycki, nakład J. Mortkowicza. Pism prozą Cypriana Norwida dział drugi: o sztuce i literaturze, Warszawa – Kraków 1911 (recte: 1946).
[8] Ilustracje te zostały wybrane spośród kilkudziesięciu przygotowanych jeszcze przez Miriama reprodukcji, które zachowały się w drukarni Anczyca, a były przeznaczone do kolejnych tomów edycji.
[9] Zob. J.W. Gomulicki, Bibliografia literackich i artystycznych publikacji Cypriana Norwida 1848-1874 // W: C. Norwid, Pisma wszystkie, zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwagami krytycznym opatrzył J.W. Gomulicki. T. 11: Aneksy, Warszawa 1975, s. 294.
[10] Wśród norwidianów mam kilka książek, na których Juliusz Wiktor Gomulicki – kiedy poprosiłem go o dedykacje – naniósł poprawki, przeoczone w korekcie lub nieuwzględnione przez wydawców. Są tam rzeczy bardzo znaczące – np. pominięcie całego zdania w komentarzu, zamiana słowa na podobnie brzmiące czy też pomyłka w imieniu i nazwisku, jak i drobniejsze – np. nieuwzględnienie apostrofu w odmianie nazwiska obcego, przesunięcie przecinka czy zamiana wykrzyknika na znak zapytania. Gomulicki dopisał tam też komentarze, np.: „Egzemplarz z naniesionymi na jego kartach poprawkami autora, który nie widział rewizji tego tekstu” czy: „Oj, porobili wiele błędów w tym składzie”. Stanowią one świadectwo skrupulatności Juliusza Wiktora Gomulickiego i jego szacunku dla czytelnika, dla mnie zaś są cenną pamiątką i wzorem filologicznej akrybii.
[11] C. Norwid, Dwa poematy miłosne, oprac. i wstępem opatrzył J.W. Gomulicki, Warszawa 1966.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz