Laudacja
Niech wolno mi
będzie zacząć od przypomnienia pewnego obrazu:
Choć w 2009 roku
paryskie targi książki poetyckiej zaczęły się rano, autobus wyjechał na ulice
Dzielnicy Łacińskiej dopiero po południu. Czerwcowe soboty prawie zawsze
ogarnia zgiełk, tym razem jednak plac Saint Sulpice wypełniał wyjątkowo gęsty tłum,
falujący wokół stoisk z tomikami wierszy.
Także autobus nie mógł narzekać na brak pasażerów, był w nim jakiś rodzaj obietnicy, na którą nie mogą sobie pozwolić te, które regularnie przeciskają się przez skrzyżowania przy bulwarze Saint Germain. Ich winą jest barwa – spłowiała, wpadająca w szarość. Ten miał w sobie dawną, żywą zieleń, w ogóle był dawny, pamiętał czasy Francoisa Mauriaca i Paula Claudela – można było przypuszczać, że na siedzeniu pod oknem, z głową ukrytą w gazecie wraca nim do domu Jacques Maritain, a mężczyzna, który właśnie wysiadł przy ogrodzie luksemburskim to Gabriel Marcel lub Paul Ricoeur. Obietnica była jednak nie tyle w kolorze, ile raczej w słowach. To, że autobus wypełniały dobrze modelowane, wyraziste słowa wydaje mi się ważne. Nie było w nim zgiełku – były słowa, które miały w sobie obietnicę. Miały w sobie obietnicę, bo przybywały za daleka – z poezji, z Polski. Konduktor czytał paryskim pasażerom własne przekłady wierszy polskiego poety – Cypriana Kamila Norwida. Nazywał się Krzysztof Jeżewski.
Także autobus nie mógł narzekać na brak pasażerów, był w nim jakiś rodzaj obietnicy, na którą nie mogą sobie pozwolić te, które regularnie przeciskają się przez skrzyżowania przy bulwarze Saint Germain. Ich winą jest barwa – spłowiała, wpadająca w szarość. Ten miał w sobie dawną, żywą zieleń, w ogóle był dawny, pamiętał czasy Francoisa Mauriaca i Paula Claudela – można było przypuszczać, że na siedzeniu pod oknem, z głową ukrytą w gazecie wraca nim do domu Jacques Maritain, a mężczyzna, który właśnie wysiadł przy ogrodzie luksemburskim to Gabriel Marcel lub Paul Ricoeur. Obietnica była jednak nie tyle w kolorze, ile raczej w słowach. To, że autobus wypełniały dobrze modelowane, wyraziste słowa wydaje mi się ważne. Nie było w nim zgiełku – były słowa, które miały w sobie obietnicę. Miały w sobie obietnicę, bo przybywały za daleka – z poezji, z Polski. Konduktor czytał paryskim pasażerom własne przekłady wierszy polskiego poety – Cypriana Kamila Norwida. Nazywał się Krzysztof Jeżewski.
Pozwoliłem
sobie przywołać tę scenę, ponieważ w osobliwy sposób syntetyzuje ona rozmaite
obszary działalności bohatera dzisiejszej uroczystości. ‘Coducteur’ to w języku francuskim nie tylko konduktor,
ale także ‘przewodnik’, a nawet ‘pasterz’ – to ktoś, kto prowadzi, organizuje,
troszczy się, zachęca i tłumaczy. Krzysztof Jeżewski od wielu lat jest cenionym
tłumaczem literatury polskiej na język francuski. Dziś – gdy zwrot kulturowy w badaniach nad przekładem
uwrażliwił nas na pozafilologiczne aspekty pracy translatora – wypada wspomnieć
nie tylko o ogłoszonych przezeń tłumaczeniach, lecz także, a nawet przede
wszystkim o różnorodnych wysiłkach osadzenia tłumaczonej twórczości i legendy
tłumaczonego autora w nierodzimym otoczeniu cywilizacyjnym. Rola tłumacza czasem
mieści w sobie przecież także rolę konduktora-przewodnika – usiłującego
nakłonić roztargnionych, zajętych sobą podróżnych do otwarcia na to, co inne,
na dialog z tym, co jawi się zrazu jako obce, niezrozumiałe lub wręcz –
odpychające. Ten, kto tłumaczy, nie porusza się w przestrzeni aksjologicznie
neutralnej. Wręcz przeciwnie – jeśli chce być słuchany i słyszany, musi wskazać
nie tylko na obecność innego, ale i na jego na wartość.
Podobne gesty często wpisują się w
ramy zjawiska, które określamy mianem kultu pisarza – dokonują się w obszarze
ponadindywidualnym, społecznym, nierzadko mają w tle zaplecze instytucjonalne. Od
2003r. Krzysztof Jeżewski pełni funkcję prezesa paryskiego Towarzystwa
Przyjaciół Norwida „Les Amis de C.K. Norwid”, konsekwentnie budując szersze zaplecze działań na rzecz u-przytomnienia
polskiego poety współczesnej kulturze francuskiej. Trudno nie docenić zabiegów
wzmacniających wizualną obecność śladów poety w materialnej substancji miasta.
Powiodło się założenie skweru im. C. Norwida w dawnym Ivry, w 13 dystrykcie
Paryża i umieszczenie w nim poświęconej pisarzowi tablicy przestrzennej dłuta Kazimierza Śliwy. Udało się też umieścić w Zakładzie
św. Kazimierza gablotę norwidowską (dłuta Marcina Rząsy).
Jeszcze
ważniejsze wydają się zabiegi mające na celu silniejsze osadzenie autora Promethidiona w niematerialnym pejzażu
Paryża – a więc całej Francji – w jej życiu naukowym, muzycznym i literackim.
Trudno wyliczyć wszystkie wygłoszone przez Krzysztofa Jeżewskiego odczyty o
Norwidzie, wstępy do wystaw poświęconych jego biografii – jak choćby tej,
zorganizowanej w 2004 w merostwie Ivry –
prezentacje twórczości pisarza już to podczas wieczorów literackich,
spektakli teatralnych czy też muzycznych, już to na antenie radia France
Culture i radia Notre Dame. Niektóre z recytacji wierszy Norwida w wykonaniu
Krzysztofa Jeżewskiego zostały utrwalone na płycie Podwójny płomień – Chopin
i Norwid ; La double
flamme – Chopin et Norwid ;
Twin flames – Chopin and Norwid.
Ściśle rzecz biorąc, ogień słów autora Promethidiona rozdziela się na płycie na trzy języki –
polski francuski i angielski, a towarzyszą mu interpretacje utworów
Chopina światowej sławy pianistów –
takich jak Kevin Kenner, Tatian Szebanova
i Lukas Geniusas. Warto
podkreślić starania prezesa „Les amis de Norwid” o to, by rozmaitym, tak
przecież licznym norwidowskim „wydarzeniom” zawsze nadawać wysoką rangę i taką
oprawę artystyczną, na jaką poeta i sztukmistrz swoim dziełem i życiem
zasłużył. Trudno wymienić je wszystkie – składają się w długi sznur zasług codziennych
i cichych. Wypada przecież zaznaczyć, że są wśród niech takie, które w szczególny sposób
zwracają się do środowisk akademickich – myślę o organizacji kilku
norwidologicznych sympozjów naukowych i festiwalu norwidowskiego.
Ważnym rysem prac Krzysztofa
Jeżewskiego jest więc ich zespołowy charakter. W przypadku zabiegów
popularyzatorskich obecność charyzmatu współdziałania wydaje się konieczna; tam
jednak, gdzie chodzi zmagania z przekładanym tekstem, wybór wspólnoty jest
dobrowolną decyzją translatora. Nie zawsze już na etapie tworzenia translatu tłumacz
otwiera szerokie pole do negocjowania wyobraźni, buduje mosty pomiędzy
rozmaitymi wrażliwościami. W przekładowych pracach Krzysztofa Jeżewskiego
podobne postępowanie staje się niemal zasadą. Jest nią zwłaszcza, gdy chodzi o
prace nad Norwidem - niemal za każdym razem polski translator zaprasza do swego
warsztatu także innych tłumaczy – zwykle rodzimych użytkowników języka
francuskiego – jakby właśnie poprzez krzyżowanie wielu perspektyw poznawczych
starał się maksymalnie poszerzyć obszar tego, co przekład jest w stanie ocalić.
Wydaje się, że ciągu swej długiej praktyki przekładowej zdołał nawet zbudować
coś w rodzaju pracowni translatorskiej, w której jeden lub kilku czeladników
pochyla się przy lampie nad tekstami, by dopracować miejsca wskazane przez mistrza. Przekład Fortepianu Chopina powstawał
we współpracy z François Xavier Jaujardem, przy niektórych wierszach z
wchodzących w skład tomu Lumières
du royaume – współpracowali m.in.
Jean
Bourilly i Paul Cazin, zaś do prac nad tłumaczeniem Kleopatry i Cezara został zaproszony Claude Henry du Bord.
Do opisanej roli negocjatora
wyobraźni predestynował bohatera dzisiejszego spotkania nie tylko profil
ukończonych studiów, ale także bogate doświadczenie emigracyjne. W 1970 r. jako
absolwent romanistyki UW na stałe osiedla się w Paryżu i kończy studia
polonistyczne na Sorbonie. Stopniowo staje się ważną postacią w kręgach
francuskiej polonii, jest człowiekiem-instytucją – cenionym nie tylko za prace organizacyjne,
popularyzatorskie i liczne, coraz liczniejsze przekłady, ale także za książki
eseistyczne i kolejne tomy wierszy tak bardzo zanurzonych w norwidowym imaginarium.
Wydaje się że właśnie „rzecz Norwidowa” w osobliwy sposób łączy rozmaite aktywności
Krzysztofa Jeżewskiego, a on sam w jakimś sensie definiuje siebie poprzez
Norwida, stając się wytrawnym ambasadorem pisarza. Była mowa o działalności organizacyjnej
i popularyzatorskiej, pora przyjrzeć się nieco uważniej samym przekładom.
Wypada od razu zaznaczyć, że dorobek
francuskich tłumaczy twórczości czwartego wieszcza nie jest zbyt obfity, a
także podkreślić, że najobszerniejszą część tego dorobku stanowią przekłady
Krzysztofa Jeżewskiego.. Koniecznie
trzeba też dodać, że tylko jemu udało się wypracować pewną szerszą, długofalową
strategię działania, tylko w jego przypadku tłumaczenia utworów Norwida mają
charakter systematyczny i, by tak rzec, wznoszący. Ich filarem z całą pewnością
jest obszerny korpus Vade mecum,
będący całkowicie
nowym i pełnym przekładem. Choć zawiera sześć wierszy tłumaczonych wcześniej
przez Konstantego Jeleńskiego oraz Yves Bonnefoy ich wersje zostały pod piórem
Jeżewskiego mocno udoskonalone. Warto przecież wymienić także dokonane przez
tłumacza przekłady utworów mniej dotąd
znanych lub zgoła nigdy nietłumaczonych, jak dramat Kleopatra i Cezar. Szczególnie interesujący materiał badawczy
stanowią w moim odczuciu tzw. serie przekładowe, tj. ogłaszane przez tłumacza
kolejne translacje tego samego utworu – za każdym razem nieco udoskonalone.
Myślę zwłaszcza o tłumaczeniach Fortepianu
Chopina, które swymi ramami czasowymi obejmują niemal czterdzieści lat pracy
przekładowej…
Już
choćby dlatego, że rzadko udaje się przenieść wszystkie dzieła danego pisarza
w obcy obszar językowy, zmuszeni są tłumacze do tworzenia pewnej własnej
„całości” utworów artysty, „całości” zawierającej jedynie te rysy przekładanej
twórczości, które wydają się najistotniejsze, najbardziej cenne. Dodatkowe
ograniczenia nakłada nieuchronna niekiedy „obcość” przekładanych utworów, ich
nieprzystawalność do kręgu kultury, w której winny się pojawić. Także owa
obcość powoduje pewną „aspektowość” działań translatorskich. Pamiętam,
że wiele lat temu Irena Sławińska proponowała zaoferowanie odbiorcy francuskiemu
wyboru myśli Norwida, przygotowanie antologii wypełnionej sentencjami poety.
Zdaniem badaczki, właśnie Norwid-aforysta miał szansę na porozumienie z
francuskim odbiorcą – wyposażonym w znajomość długiej tradycji aforyzmu francuskiego. Mówię o tym, ponieważ mam wrażenie, że
strategia translatorska Krzysztof Jeżewskiego lokuje się na biegunie
przeciwległym. Podstawowym obszarem odniesień nie jest u niego francuska, lecz
polska tradycja literacka, a projektowanym czytelnikiem staje się nie tyle
współczesny francuski konsument literatury wraz ze swymi czytelniczymi
przyzwyczajeniami, ile raczej odbiorca projektowany przez Norwida, rozpoznany
przez polskich badaczy jego twórczości.
Materiału
dowodowego dostarczają translatorskie decyzje co do tego, które utwory pisarza wcielić w obcy obszar
językowy; sugestie interpretacyjne zawarte we wstępach do wydawanych utworów, a
wreszcie i same przekłady aktualizujące ważne dla tłumacza elementy poetyki
Norwida. Warto podkreślić, że tylko w niewielkim stopniu odciska na nich swe
piętno rzeczywistość wobec literatury zewnętrzna – fale międzynarodowego
zainteresowania Polską, mody literackie, elementy polityki kulturalnej. Przekłady
Krzysztofa Jeżewskiego są ostentacyjnie niepodległe determinantom zewnętrznym,
nie pozwala translator, by „kłaniały się okolicznościom”. Nie ignorują ich. Tom
O Szopenie/Chopin - obejmujący
Fortepian Szopena, Nekrolog,, Czarne kwiaty oraz eseje Jana Ekiera i
samego tłumacza z pewnością swą obecność zawdzięcza przedsięwzięciom związanym
z rokiem szopenowskim. Ale trudno nie dostrzec, że zasadniczym powodem ukazania
się tej publikacji nie jest decyzja zarządzających kulturą, lecz wnętrzna
logika prac przekładowych Jeżewskiego.
Ich charakterystyczną cechą jest
zamiar pokazania odbiorcy francuskiemu Norwida integralnego, takiego, jaki – za
sprawą prac wielu pokoleń norwidologów – jawi się odbiorcy polskiemu. Korpus
tekstów Norwida w translatorskim dorobku Krzysztof Jeżewskiego nie odbiega w
zasadniczy sposób od ukształtowanej u nas hierarchii dzieł poety. Myślę nie
tylko o Vade-mecum, ale także o tym, że zbiór Lumières du
Royaume jest wyborem spośród tych utworów, które niegdyś za arcydzielne uznał
profesor Stefan Sawicki, publikując je w zanym zbiorze Wiersze, otwierającym
serię wydawniczą « Biblioteka utworów religijnych ». W
przeciwieństwie do niektórych tłumczy « rzeczy Norwidowej » Krzysztof
Jeżewski nie tylko nie omija problemu religijności Norwida, ale wyraźnie ją
podkreśla. Była mowa o decyzjach dotyczących wyboru tłumaczonych utworów, warto
jednak wspomnieć także o eseju Cyprian Norwid, poète et penseur catholique, ogłoszonym w « Liberté Politique »
w 2001, w którym autor kreśli sugestywny wizerunek poety i myśliciela
wyprzedzającego własną epokę, zapowiadającego katolicyzm nowoczesny – mocno
osadzony w pogłębionej refleksji na temat ludzkiej osoby, dialogowy i otwarty
wobec świata. Nie przyćmiewa tego wizerunku esej Cyprian Norwid, la pensée
de l’Empire du Milieu ukazujący
zainteresowanie pisarza kulturą Chin, roztaczający śmiałą, oniryczną wizję konfucjańskich
zapośredniczeń Norwida.
Wrażliwość wobec Norwidowej religijności
Krzysztof Jeżewski szczęśliwie łączy z przenikliwością w śledzeniu meandrów
poetyckiego idiomu autora Quidama. Norwid
Krzysztofa Jeżewskiego, nie tracąc nic ze swej głębokiej duchowości jawi się
jako innowator w dziedzinie języka, pisarz na wskroś nowoczesny w swych
poszukiwaniach form wyrazu. Wielokrotnie
tłumacz podkreśla ten rys wizerunku pisarza we wstępach i komentarzach do
tłumaczonych utworów, w odczytach, a przede wszystkim w swych translacjach. Nie
doczekały się one dotąd pełnego opisu, nawet jednak z fragmentowych komentarzy
skrytych w recenzjach dokonań tłumacza wyłania się obraz translatora głębiej
niż inni francuscy tłumacze zatroskanego o odnajdywanie ekwiwalentów językowych
innowacji poety.
Krzysztof
Jeżewski jest tłumaczem dzielnym. Kiedy śledzimy historię jego zmagań o
uobecnienie dzieł Norwida w kulturze francuskiej chciałoby się powiedzieć, że
jest tłumaczem arcy-dzielnym. Są w tej historii momenty szczęśliwe – noszą one
imiona kolejnych publikowanych książek. Ale są też długie okresy zmagań o ich
wydanie, dramatyczne zwroty maszynopisów, zawiłe dzieje iluzorycznych dotacji, długa
lista zaniedbań ze strony wydawców, a wreszcie i karta leczenia komputerowych
wirusów o nieznanej etiologii. Arcy-dzielność tłumacza objawia się jednak nie
tylko w jego dokonaniach, ale także w marzeniach i planach, w tym, że trwa przy
nich – niezrażony przeciwnościami. Czeka na emisję francuski film o Norwidzie.
Czeka na wydanie obszerny tom Poemes
1839-1883. W każdy z tych projektów – a wymieniłem tylko najważniejsze –
jest Krzysztof Jeżewski głęboko zaangażowany. Doceniając ogromną
pracę, jaką już dla Norwida wykonał, wypada życzyć, by także rozpoczęte
przedsięwzięcia doczekały się szczęśliwego do-pełnienia; by były nie tylko
poetyczne, ale i dobre, bo – jak wiadomo – „z rzeczy tego świata zostaną tylko dwie, dwie tylko – poezja i
dobroć”.
Dziękuję Autorowi za udostępnienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz