W najnowszym numerze "Wyszkowiaka" ukazała się rozmowa z przedstawicielami Zarządu Fundacji Museion Norwid o ich wizji muzeum. Panu Markowi Filipowiczowi dziękuję za życzliwy monitoring środowiska i za zdjęcia pałacu, które zamieszczam w tym wpisie.
(Zam: 25.06.2014 r., godz. 17.10)
Mają pasję, chęci i poparcie wielu miłośników Norwida. Oferują pokrycie kosztów adaptacji budynku i wyposażenia norwidianami o łącznej wartości kilkuset tysięcy złotych. W tej chwili są na etapie poszukiwań odpowiedniej lokalizacji. Biorą pod uwagę kilka, w tym pałac w Dębinkach.
Z prezesem Jacentym Matysiakiem i prodziekanem Wydziału NaukHumanistycznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, norwidologiem dr. Tomaszem Korpyszem – przedstawicielami Fundacji Museion Norwid rozmawiamy o wizji Muzeum Norwida.
Spotykamy się w Dąbrówce podczas dwunastego finału Konkursu Poetyckiego „Cyprian Norwid – Poeta Naszej Ziemi.”. Paradoks, bo powiat wołomiński, mimo że ma ku temu mniejsze prawo aniżeli wyszkowski samorząd, od wielu lat konsekwentnie buduje swoją markę w oparciu o powiązania z poetą.
„Wyszkowiak”: Skąd pomysł na utworzenie muzeum poświęconego Cyprianowi Kamilowi Norwidowi?
Dr Tomasz Korpysz: – Muzeum Norwida jest pomysłem dość starym. W środowisku norwidologicznym rozmawialiśmy o tym wielokrotnie. Jednak jak to wśród naukowców, nie było jednoznacznych decyzji. To po pierwsze. Po drugie – nie było osób, które mogłyby się tym poważniej zająć. Po trzecie – czuliśmy, niestety, opór materii finansowej. Oczywiście, różne rozmowy na temat utworzenia muzeum się toczyły. Dla przykładu, kilka lat temu prowadzono negocjacje na temat zakupu dworku w Głuchach. Były prowadzone rozmowy z kilkoma warszawskimi i pozawarszawskimi uczelniami, które mogłyby nieruchomość przejąć, ale wówczas nie zakończyło się to sukcesem. Temat przycichł, ale… nie umarł. Były różne pomysły, np. wykorzystania starej plebanii w Dąbrówce, która jest nie tylko położona w ładnym miejscu, ale i historycznie związana z Norwidem. Niestety, nie było osób, które by chciały te idee przekuć w czyny. I tu pojawił się pan Jacenty, który chciał nie tylko rozmawiać, lecz także działać. Sam ma duże zbiory norwidianów, kontakty i przyjaźnie wśród norwidologów. I tak udało się nam zgromadzić grupę osób, które wierzą w to, że wkrótce wreszcie można będzie zwiedzać muzeum Norwida. Fundację tworzą między innymi pracownicy naukowi o znanych nazwiskach, a także popularyzatorzy wiedzy o poecie. Tak więc za naszą ideą stoi realna, merytoryczna siła i środowiskowe poparcie. Mimo że fundacja działa krótko, to już zaczynają się do nas zgłaszać różne osoby zajmujące się – czy to naukowo, czy też hobbistycznie – Norwidem: dzwonią, piszą, dopytują o szczegóły. Widać więc potrzebę stworzenia takiego miejsca.
W tej chwili Fundacja bierze pod uwagę kilka lokalizacji.
T. K.: – To jest gorzki paradoks, że jeden z najwybitniejszych polskich twórców nie ma poświęconego sobie muzeum. Nie ma nigdzie nawet stałej wystawy, a i czasowe są bardzo rzadkie. Miejsce, w którym chcielibyśmy stworzyć muzeum, jest rzeczą wtórną, choć oczywiście wolelibyśmy, by to było tutaj – na ziemi związanej z Norwidem. Na ziemi, którą czasem nazywa się Rzeczpospolitą Norwidowską. Takie muzeum żyłoby nie tylko swoimi eksponatami, ale też swoją historią. Każdy przyjeżdżający mógłby pomyśleć, że tu Norwid był, tędy chodził, w tym miejscu siedział, tu jadł obiad, a tu może napisał swój pierwszy wiersz czy narysował pierwszą karykaturę. Dlatego bardzo nam zależy na przestrzeni, gdzie poeta się urodził, gdzie bywał w dzieciństwie i wczesnej młodości, gdzie przyjeżdżał w czasach warszawskich i gdzie już nigdy nie wrócił po emigracji.
Jacenty Matysiak: – Rzeczywiście, zastanawiamy się nad kilkoma lokalizacjami. Oprócz Dębinek bierzemy pod uwagę takie miejscowości, jak Strachówka, Chrzęsne, Korczew. Jednak każda z nich, nie ukrywajmy tego, jest po prostu gorsza. Korczew, zaraz po Dębinkach wydaje się najlepszym miejscem, ale ma też minusy – jest dalej od Warszawy, jest własnością prywatną. Tworząc koncepcję muzeum, trzeba pomyśleć także ekonomicznie, a do Korczewa trudniej byłoby nam ściągnąć ludzi.
Jaką formą nabycia pałacu jesteście Państwo zainteresowani?
J. M.: – Jesteśmy gotowi pójść na każdy wariant współpracy z powiatem, jeśli władze będą chciały z nami rozmawiać. Oczywiście, bierzemy pod uwagę również zakup nieruchomości.
T. K.: – Ekonomiści zbadali, że złotówka włożona w kulturę daje później 2-3 złote. Trzeba pomyśleć perspektywicznie. Sprzedaż tego budynku po komercyjnych cenach to jest jednorazowy zastrzyk finansowy. Przekazanie na działalność kulturalno-naukową czy oświatową przyniesie inne korzyści: miejsca pracy i tętniący życiem obiekt, który z czasem będzie na siebie zarabiał.
J. M.: – Za siedem lat, w 2021 roku będziemy obchodzić rocznicę dwusetnych urodzin Norwida. Wówczas wiele ze spotkań związanych z tymi obchodami mogłoby się odbyć właśnie w tym miejscu.
Taki obiekt to również duże miesięczne koszty. Jak, według Fundacji, ma wyglądać kwestia utrzymania muzeum?
T. K.: – Rzeczywiście, idea jest piękna, ale wiemy, że rzeczywistość skrzeczy i trzeba też myśleć o codziennych kosztach. Muzeum jest miejscem trudnym do utrzymania, dlatego widzimy tutaj formę partnerstwa publiczno-prywatnego. To miejsce się do tego świetnie nadaje. Bliskość Warszawy, dobry dojazd – wszystko to powoduje, że będzie łatwo ściągnąć młodzież szkolną i turystów. To miejsce może żyć, nawet częściowo komercyjnie.
J. M.: – Jednym z największych kosztów związanych z eksploatacją budynku jest ogrzewanie. Mamy w planach alternatywne rozwiązania zmniejszające jego koszty, ale tu jest pytanie do konserwatora zabytków, na zastosowanie którego z nich wyrazi zgodę.
T. K.: – W tej chwili na koncie już mamy pewne środki. Natomiast w momencie, gdy dostaniemy zielone światło i całe przedsięwzięcie zacznie przybierać realne ramy, planujemy znalezienie sponsorów, którzy wspomogą tę ideę.
Załóżmy, że uda się dojść do porozumienia z władzami powiatowymi. Ile czasu będziecie potrzebowali, by przystosować obiekt?
J. M.: – Dobrze by było zdążyć przed 2021 rokiem i wierzę, że się nam to uda, bo siedem lat to wystarczająco dużo, by uporać się ze wszystkimi pracami i jednocześnie na tyle mało, że trzeba o tym myśleć i działać już teraz.
T. K.: – Ta rocznica mogłaby być idealną okazją do promocji regionu poprzez muzeum Norwida – wprost rewelacyjną.
Wyobraźmy sobie, że mija siedem lat. Mamy rok 2021. Jak wygląda pałac w Dębinkach?
T. K.: – Obiekt jest oczywiście wyremontowany, a pobliski park przystosowany do pełnienia swojej funkcji. Wyobrażamy sobie, że jest stała wystawa poświęcona Norwidowi i norwidologii, duża biblioteka, która zawiera prace Norwida nie tylko do oglądania, lecz także do wykorzystywania przez szkoły, koła naukowe, pasjonatów. Z drugiej strony pałac nie żyje tylko Norwidem. Odbywają się tu uroczyste imprezy lokalne, plenery malarskie, finały konkursów, a regionalne kluby i stowarzyszenia znajdują bezpieczne miejsce do rozwijania swojej działalności. Chcielibyśmy, by muzeum po prostu żyło – i kulturalnie i naukowo.
Rozmawiała
Agnieszka Buźniak
***
Rozmowa została przeprowadzona kilka dni po tym, jak zarząd fundacji przesłał do wyszkowskiego Starostwa pismo z propozycją współpracy w zakresie utworzenia muzeum Norwida. W odpowiedzi starosta Bogdan Pągowski stwierdza, że „w pomieszczeniach pałacu w Dębinkach funkcjonuje Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza. Obecnie trwają prace nad ewentualnym przeniesieniem placówki. Do tego czasu nie możemy nawiązać z Państwem współpracy w zakresie utworzenia w pałacu w Dębinkach muzeum”
Źródło rozmowy:
http://wyszkowiak.pl/index.php?cmd=aktualnosci&opt=pokaz&id=4313
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz