poniedziałek, 28 lipca 2014

Andrzej Roch Świętochowski, Moje wspomnienia

Od pana Karola Jaworskiego otrzymałem dziś szykowny prezent, opracowane przez niego wspomnienia Andrzeja Rocha Świętochowskiego (1844-1871). To, zdaniem Jana Tomkowskiego, jeden z najciekawszych pamiętników opisujących życie polskie z połowie XIX wieku.
Autor wspomnień to geograf, historyk sztuki, guwerner, nauczyciel szkół prywatnych, wieloletni dyrektor Warszawskiego Towarzystwa Ubezpieczeń od Ognia, tłumacz, literat. W roku 1861 ukończył Szkołę Wyższą Realną w Kielcach, w latach 1864-1869 studiował na Wydziale Filologiczno-Historycznym Szkoły Głównej Warszawskiej.
Publikację objął swym patronatem Warszawski Oddział Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza.








Od siebie mogę napisać, że książka otrzymała wyrafinowany kształt typograficzny, wydrukowana jest na porządnym i dobrze skomponowanym z kartonem okładki papierze. Z wielką przyjemnością trzyma się ją w dłoniach.
Jeszcze nie czytałem, ale wiem, że bardzo ciekawe będą dla mnie np. wątki regionalne. A.R. Świętochowski był kolegą Adolfa Dygasińskiego, do tej samej kieleckiej szkoły uczęszczał Żeromski. Tak więc zapowiada się smakowicie.
Pan Jaworski przesłał mi także dodatkowe egzemplarze tej wysmakowanej książki, które niebawem przekażę do kieleckich bibliotek.
Bardzo dziękuję!

środa, 2 lipca 2014

To miejsce może żyć...

najnowszym numerze "Wyszkowiaka" ukazała się rozmowa z przedstawicielami Zarządu Fundacji Museion Norwid o ich wizji muzeum. Panu Markowi Filipowiczowi dziękuję za życzliwy monitoring środowiska i za zdjęcia pałacu, które zamieszczam w tym wpisie.

(Zam: 25.06.2014 r., godz. 17.10)
Mają pasję, chęci i poparcie wielu miłośników Norwida. Oferują pokrycie kosztów adaptacji budynku i wyposażenia norwidianami o łącznej wartości kilkuset tysięcy złotych. W tej chwili są na etapie poszukiwań odpowiedniej lokalizacji. Biorą pod uwagę kilka, w tym pałac w Dębinkach.
Z prezesem Jacentym Matysiakiem i prodziekanem Wydziału NaukHumanistycznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, norwidologiem dr. Tomaszem Korpyszem – przedstawicielami Fundacji Museion Norwid rozmawiamy o wizji Muzeum Norwida.
Spotykamy się w Dąbrówce podczas dwunastego finału Konkursu Poetyckiego „Cyprian Norwid – Poeta Naszej Ziemi.”. Paradoks, bo powiat wołomiński, mimo że ma ku temu mniejsze prawo aniżeli wyszkowski samorząd, od wielu lat konsekwentnie buduje swoją markę w oparciu o powiązania z poetą.

„Wyszkowiak”: Skąd pomysł na utworzenie muzeum poświęconego Cyprianowi Kamilowi Norwidowi?
Dr Tomasz Korpysz: – Muzeum Norwida jest pomysłem dość starym. W środowisku norwidologicznym rozmawialiśmy o tym wielokrotnie. Jednak jak to wśród naukowców, nie było jednoznacznych decyzji. To po pierwsze. Po drugie – nie było osób, które mogłyby się tym poważniej zająć. Po trzecie – czuliśmy, niestety, opór materii finansowej. Oczywiście, różne rozmowy na temat utworzenia muzeum się toczyły. Dla przykładu, kilka lat temu prowadzono negocjacje na temat zakupu dworku w Głuchach. Były prowadzone rozmowy z kilkoma warszawskimi i pozawarszawskimi uczelniami, które mogłyby nieruchomość przejąć, ale wówczas nie zakończyło się to sukcesem. Temat przycichł, ale… nie umarł. Były różne pomysły, np. wykorzystania starej plebanii w Dąbrówce, która jest nie tylko położona w ładnym miejscu, ale i historycznie związana z Norwidem. Niestety, nie było osób, które by chciały te idee przekuć w czyny. I tu pojawił się pan Jacenty, który chciał nie tylko rozmawiać, lecz także działać. Sam ma duże zbiory norwidianów, kontakty i przyjaźnie wśród norwidologów. I tak udało się nam zgromadzić grupę osób, które wierzą w to, że wkrótce wreszcie można będzie zwiedzać muzeum Norwida. Fundację tworzą między innymi pracownicy naukowi o znanych nazwiskach, a także popularyzatorzy wiedzy o poecie. Tak więc za naszą ideą stoi realna, merytoryczna siła i środowiskowe poparcie. Mimo że fundacja działa krótko, to już zaczynają się do nas zgłaszać różne osoby zajmujące się – czy to naukowo, czy też hobbistycznie – Norwidem: dzwonią, piszą, dopytują o szczegóły. Widać więc potrzebę stworzenia takiego miejsca.

W tej chwili Fundacja bierze pod uwagę kilka lokalizacji.
T. K.: – To jest gorzki paradoks, że jeden z najwybitniejszych polskich twórców nie ma poświęconego sobie muzeum. Nie ma nigdzie nawet stałej wystawy, a i czasowe są bardzo rzadkie. Miejsce, w którym chcielibyśmy stworzyć muzeum, jest rzeczą wtórną, choć oczywiście wolelibyśmy, by to było tutaj – na ziemi związanej z Norwidem. Na ziemi, którą czasem nazywa się Rzeczpospolitą Norwidowską. Takie muzeum żyłoby nie tylko swoimi eksponatami, ale też swoją historią. Każdy przyjeżdżający mógłby pomyśleć, że tu Norwid był, tędy chodził, w tym miejscu siedział, tu jadł obiad, a tu może napisał swój pierwszy wiersz czy narysował pierwszą karykaturę. Dlatego bardzo nam zależy na przestrzeni, gdzie poeta się urodził, gdzie bywał w dzieciństwie i wczesnej młodości, gdzie przyjeżdżał w czasach warszawskich i gdzie już nigdy nie wrócił po emigracji.
Jacenty Matysiak: – Rzeczywiście, zastanawiamy się nad kilkoma lokalizacjami. Oprócz Dębinek bierzemy pod uwagę takie miejscowości, jak Strachówka, Chrzęsne, Korczew. Jednak każda z nich, nie ukrywajmy tego, jest po prostu gorsza. Korczew, zaraz po Dębinkach wydaje się najlepszym miejscem, ale ma też minusy – jest dalej od Warszawy, jest własnością prywatną. Tworząc koncepcję muzeum, trzeba pomyśleć także ekonomicznie, a do Korczewa trudniej byłoby nam ściągnąć ludzi.

Jaką formą nabycia pałacu jesteście Państwo zainteresowani?
J. M.: – Jesteśmy gotowi pójść na każdy wariant współpracy z powiatem, jeśli władze będą chciały z nami rozmawiać. Oczywiście, bierzemy pod uwagę również zakup nieruchomości.
T. K.: – Ekonomiści zbadali, że złotówka włożona w kulturę daje później 2-3 złote. Trzeba pomyśleć perspektywicznie. Sprzedaż tego budynku po komercyjnych cenach to jest jednorazowy zastrzyk finansowy. Przekazanie na działalność kulturalno-naukową czy oświatową przyniesie inne korzyści: miejsca pracy i tętniący życiem obiekt, który z czasem będzie na siebie zarabiał.
J. M.: – Za siedem lat, w 2021 roku będziemy obchodzić rocznicę dwusetnych urodzin Norwida. Wówczas wiele ze spotkań związanych z tymi obchodami mogłoby się odbyć właśnie w tym miejscu.

Taki obiekt to również duże miesięczne koszty. Jak, według Fundacji, ma wyglądać kwestia utrzymania muzeum?
T. K.: – Rzeczywiście, idea jest piękna, ale wiemy, że rzeczywistość skrzeczy i trzeba też myśleć o codziennych kosztach. Muzeum jest miejscem trudnym do utrzymania, dlatego widzimy tutaj formę partnerstwa publiczno-prywatnego. To miejsce się do tego świetnie nadaje. Bliskość Warszawy, dobry dojazd – wszystko to powoduje, że będzie łatwo ściągnąć młodzież szkolną i turystów. To miejsce może żyć, nawet częściowo komercyjnie.
J. M.: – Jednym z największych kosztów związanych z eksploatacją budynku jest ogrzewanie. Mamy w planach alternatywne rozwiązania zmniejszające jego koszty, ale tu jest pytanie do konserwatora zabytków, na zastosowanie którego z nich wyrazi zgodę.
T. K.: – W tej chwili na koncie już mamy pewne środki. Natomiast w momencie, gdy dostaniemy zielone światło i całe przedsięwzięcie zacznie przybierać realne ramy, planujemy znalezienie sponsorów, którzy wspomogą tę ideę.
Załóżmy, że uda się dojść do porozumienia z władzami powiatowymi. Ile czasu będziecie potrzebowali, by przystosować obiekt?
J. M.: – Dobrze by było zdążyć przed 2021 rokiem i wierzę, że się nam to uda, bo siedem lat to wystarczająco dużo, by uporać się ze wszystkimi pracami i jednocześnie na tyle mało, że trzeba o tym myśleć i działać już teraz.
T. K.: – Ta rocznica mogłaby być idealną okazją do promocji regionu poprzez muzeum Norwida – wprost rewelacyjną.

Wyobraźmy sobie, że mija siedem lat. Mamy rok 2021. Jak wygląda pałac w Dębinkach?
T. K.: – Obiekt jest oczywiście wyremontowany, a pobliski park przystosowany do pełnienia swojej funkcji. Wyobrażamy sobie, że jest stała wystawa poświęcona Norwidowi i norwidologii, duża biblioteka, która zawiera prace Norwida nie tylko do oglądania, lecz także do wykorzystywania przez szkoły, koła naukowe, pasjonatów. Z drugiej strony pałac nie żyje tylko Norwidem. Odbywają się tu uroczyste imprezy lokalne, plenery malarskie, finały konkursów, a regionalne kluby i stowarzyszenia znajdują bezpieczne miejsce do rozwijania swojej działalności. Chcielibyśmy, by muzeum po prostu żyło – i kulturalnie i naukowo.
Rozmawiała
Agnieszka Buźniak

***

Rozmowa została przeprowadzona kilka dni po tym, jak zarząd fundacji przesłał do wyszkowskiego Starostwa pismo z propozycją współpracy w zakresie utworzenia muzeum Norwida. W odpowiedzi starosta Bogdan Pągowski stwierdza, że „w pomieszczeniach pałacu w Dębinkach funkcjonuje Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza. Obecnie trwają prace nad ewentualnym przeniesieniem placówki. Do tego czasu nie możemy nawiązać z Państwem współpracy w zakresie utworzenia w pałacu w Dębinkach muzeum”



Źródło rozmowy:
http://wyszkowiak.pl/index.php?cmd=aktualnosci&opt=pokaz&id=4313